top of page

Ale jaja? O co chodzi z tymi wytłoczkami... słów kilka o adaptacji akustycznej - Homerecording #2


Mimo ponad 30 lat od końca PRL, nadal trafiam na ten dziwaczny mit o wytłoczkach do jajek. Czasy, w których nie było niczego, a sklepów nie zamykano, bo nie było kłódek (jak to w skeczach Kabaretu Tey mawiano) cechowały się kreatywnym podejściem do zdobywania wielu potrzebnych rzeczy - mówiąc prościej: kombinowaniem.



Nie inaczej było z potrzebami muzycznymi - mam w kolekcji parę gitar z tamtych czasów, i powiem Wam wprost - żadna z nich nie jest taka, jak wyjechała z fabryki. Dorabiane pokrętła potencjometrów z gałek od Skody, przetworniki wyciągnięte z radzieckich basów, gniazda wyklepywane z puszek po kawie, klucze od starych mandolin i dziergane na drutach pasy naramienne...


Ot, polska myśl chałupniczo-technologiczna. Fascynująca, ale prowizoryczna.


Nie inaczej było z adaptacją akustyczną (choć nazwy tej używam w najszerszym możliwym znaczeniu). Skoro na zdjęciach zachodnich studiów nagrań można było zaobserwować "piramidki" przyklejone do ścian liveroomów i reżyserek, to w którymś momencie jakiś rodzimy muzyczny kombinator postanowił wykorzystać poczciwe wytłoczki, by wykleić ściany w swojej salce prób czy kanciapie. Na pierwszy rzut oka wyglądało wystarczająco podobnie, no i dawało powiew profesjonalizmu za żelazną kurtyną.


Technika się rozniosła po kraju, i do dziś w piwnicach można znaleźć zakurzone, kartonowe piramidki przyklejone do ścian i sufitów.


Czy jednak ma to jakiś głębszy sens? Czy też współcześni "jajcarze" uczepili się po prostu pewnego sentymentu sprzed kilku dekad?


Jaja jak... niestety


To w pewien sposób niezwykłe, że w dobie internetu nadal dostaję czasem pytania o to, czy warto "wytłumić" salę prób albo domowe studio za pomocą tych kartonów. "Bo wiesz, budżetowo", "Ale to tylko takie na chwilę", "Ale ja zawodowcem nie będę, to szkoda kasy", "Mój tata/wujek/dziadek/starszy brat tak robił".


Otóż sprawa jest prosta jak większość strun w tych starych gitarach. Wytłoczki w żaden racjonalny sposób nie wpływają na akustykę pomieszczenia.


Owszem, nie są akustycznie obojętne - bo nic, co znajdzie się w pomieszczeniu, nie będzie akustycznie obojętne. Z pomiarów (bo na niejednej uczelni ludzie już zrobili magisterki i doktoraty o wytłoczkach, studiując Inżynierię akustyczną) wynika, że wycinają w niewielkim zakresie jakąś tercję w średnim paśmie. Czyli... tyle co nic. Albo tyle co kurtka na wieszaku przy drzwiach - choć obstawiam, że ta ostatnia będzie mieć szersze pasmo pochłaniania.


Co zatem zamiast wytłoczek?

Cóż, to zależy.


Jeśli zależy nam na klasycznym wyglądzie "piramidek" na ścianie - znajdziemy w sieci pełno ofert tego typu paneli. Standardowe 50x50cm kosztuje raptem kilka-kilkanaście złotych.

Do tego klej (Bondseal 2080, nie dajcie się nabrać na inne - to nie jest nawet reklama, po prostu piszę z doświadczenia) i wszystko wygląda bardzo ładnie.


Ale z naciskiem na... "wygląda".


Piramidki są bardzo dobrym uzupełnieniem ustrojów akustycznych - zwłaszcza jeśli mają odpowiednią gęstość i parametry pochłaniania.


Ale... piramidki nie wytłumią nam pomieszczenia. Nie "wchłoną" dźwięku tak, jak większość z nas chciałaby. Wbrew pozornemu profesjonalizmowi - to bardzo przeciętny ustrój akustyczny sam w sobie.


Co zatem wytłumi nam pomieszczenie? Wełna. A najlepiej wełna skalna.


Tak, profesjonalne ustroje akustyczne są zazwyczaj konstruowane z wełny skalnej.

Tak, takiej samej jak przy ocieplaniu budynków. Czemu skalnej, a nie szklanej? Ta pierwsza ma nieco lepsze właściwości pochłaniania dźwięku. I panele z niej zbudowane naprawdę "wyciągają" dźwięk z pomieszczenia.


Ustroje pochłaniające, zrobione z wełny, uzupełniamy dopiero piramidkami czy dyfuzorami (to już temat rzeka) by osiągnąć odpowiednie rezultaty akustyczne dla danego pomieszczenia. No ale wchodzimy tutaj już na grunt profesjonalnego studia nagraniowego - a co zrobić w domu? W miarę możliwości... to samo.


Już jeden lub dwa panele zrobione z wełny znacznie poprawią właściwości akustyczne pomieszczenia, a jeśli mamy wkrętarkę, piłkę do drewna i jedno wolne popołudnie - ich koszt może być dość znikomy (60-150zł za panel).


No ale to już temat na kiedy indziej... I pewnie do niego jeszcze wrócę, bo w nagraniach domowych możemy "ugrać" znacznie więcej dobrą akustyką niż kupowaniem coraz lepszego sprzętu.


Jeśli zatem chcesz poprawić akustykę swojego pomieszczenia - oddaj wytłoczki którejś z pań na targu. Im się bardziej przydadzą. A potem wykorzystaj dobrą i nowoczesną technologię, by pomóc sobie z pochłanianiem - nieważne czy wybierzesz wełnę czy piramidki, a nawet koce czy szafę pełną ubrań, efekt będzie o niebo lepszy niż z wytłoczkami. I pora pozwolić temu mitowi wreszcie umrzeć... 😉

717 wyświetleń

Powiązane posty

Zobacz wszystkie
bottom of page